Józefinki 2017



Julia Matosek

kl. II gimnazjum

Był poniedziałek, nieco chłodny marcowy dzień. Rano cała nasza klasa wybrała się na wycieczkę do Sulejówka z okazji Józefinek. Pojechaliśmy tam, żeby zwiedzić dom Józefa Piłsudskiego w Milusinie. W końcu, jeśli patronem szkoły jest taka postać historyczna, trzeba raz w roku wybrać się ...w odwiedziny do marszałka.
Zwiedzanie przebiegło szybko. Dworek, park, a w zasadzie mały lasek, pokaz filmu. O 14:20 mieliśmy godzinę czasu wolnego. Ja i moja przyjaciółka bardzo chciałyśmy rozejrzeć się po podwórku. W pewnym momencie rzuciły się nam w oczy duże niebieskie drzwi. Byłyśmy zdziwione. Tam przewodnik nas nie zaprowadził. Bardzo ciekawiło nas, co za nimi się znajduje. Po chwili wahania stwierdziłyśmy, że przejdziemy przez nie do innych pomieszczeń. To co zobaczyłam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
Po przekroczeniu progu zobaczyłam kuchnię, po której chodziła jakaś pani ubrana w czarną sukienkę z białym haftowanym fartuszkiem. Patrzyłyśmy na nią ze zdziwieniem, a ona tylko spojrzała na nas przelotnie.
- W czym mogę wam pomóc ? zapytała.
- Przepraszam, że przeszkadzamy, ale ... gdzie my jesteśmy? Trafiłyśmy tu przez przypadek - pytała moja przyjaciółka.
- Drogie panienki-jesteście w Milusinie, w domu państwa Piłsudskich- odparła z uśmiechem.
- Zaraz zaczynają świętować. Pośpieszcie się, bo nie zdążycie. Myślę, że przyjmą każdego gościa, a na pewno marszałek będzie uradowany waszą obecnością- dodała.
-Przepraszam, ale nie rozumiem. Co świętować ?- zapytałam rozkojarzona tym, co powiedziała kobieta.
-Imieniny marszałka. Na te słowa wybałuszyłam oczy. Koleżanka także zrobiła minę wyrażającą zaskoczenie.
-No już, zmykajcie, bo przede mną jeszcze trochę pracy. Kierujcie się do salonu.
- Dotrzecie tam... po głosach rozmów-powiedziała i podeszła do blatu kroić marchew.
-Tak, tak ... do widzenia- odpowiedziałyśmy chórkiem i poszłyśmy w stronę salonu. Gdy tylko zobaczyłam kto siedzi na honorowym miejscu, przy stole, zaparło mi dech w piersiach. Lena lekko odchrząkneła i wszystkie rozmowy przerwano, a głowy osób znajdujących się w pomieszczeniu zwróciły się w naszą stronę, co nas bardzo onieśmielało.
-Och, witamy... witamy - podniósł się mężczyzna o krzaczastych brwiach, sumiastych wąsach i z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Dzień dobry panu- odpowiedziałam i dalej z niedowierzaniem przyglądałam się stojącej przede mną postaci. Bardzo przypominał mi marszałka Piłsudskiego, widziałam wiele jego portretów, ale przecież to nie możliwe...bo on żył przed II wojną światową. A teraz mamy 2017 rok. To prawie 100 lat.
- Jestem Aleksandra Piłsudska- powiedziała kobieta, która wstała od stołu, żeby nas przywitać. Była ubrana w długą do ziemi zieloną suknię z kołnierzykiem. Włosy miała związane w niskiego koka, a na jej twarzy widniał uśmiech.
-To moja córka Jadwiga- wskazała dłonią na dziewczynkę o czarnych włosach sięgających jej do ramion, ubraną również w zieloną sukienkę.
-A to jej młodsza siostra Wanda- kontynuowała kobieta i tym samym gestem wskazała na dziewczynkę z również ciemnymi włosami i w żółtej sukience.
- A to mój mąż Józef- tym razem wskazała na mężczyne, który stał przed nami. Teraz już miałam pewność, że to Józef Piłsudski.
- Bardzo nam miło państwa poznać. Ja nazywam sie Julia Matosek, a to moja przyjaciółka Lena.
-Nam również miło was widzieć. Przyszłyście pieszo czy przyjechałyście pociągiem? - z uśmiechem pytał pan tego domu.
-Siadajcie, zaraz powinni się zjawić pozostali goście - dodała pani Aleksandra.
Nie zdążyłyśmy odpowiedzieć, bo właśnie przybywali goście. Każdy z nich trzymał prezent. Okazało się, że marszałek na imieniny dostał produkty z gospodarstwa, takie jak: mleko, ser, jajka, domowe wino, ale także żywe ptactwo jak i zwierzęta np.: kury, gęsi, kozy, kaczki i króliki. Pan Józef zdecydował, że wszystkie te zwierzęta zamieszkają w ogrodzie, co nie bardzo spodobało się pani Aleksandrze. Słysząc te słowa, nie ukryła niezadowolenia i spytała:
- Józiu, a co z naszym ogrodem ... tyle pracy w niego włożyliśmy ...
Marszałek tylko usmiechnął się... i powiedział:
- A co tam, niech zwierzaki mieszkają w tym ogrodzie.
Wieczór minął szybko w przyjemnej atmosferze. Zjadłyśmy pajdę placka drożdżowego. Nawet pierogi ruskie spróbowałyśmy.
W końcu musiałyśmy się zbierać.
-Dziękujemy za gościnę. Było naprawdę miło.
-Do widzenia-powiedziałam już w trakcie, gdy kierowałyśmy się do tych dużych niebieskich drzwi.
-Żegnamy, ale mamy szczerą nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy- odpowiedział pan Piłsudski.
-My również mamy nadzieję, że jeszcze się spotakmy.
-Żegnajcie-powiedziała pani Aleksandra.
W tym momencie w oczach pojawiły mi się jakieś czarne plamki i na moment zapanowała ciemność.

Nagle z dość gwałtownym biciem serca obudziłam się na moim miękkim łóżku. Spojrzałam na telefon, który wzięłam do ręki z szafki nocnej.
No tak, dziś poniedziałek, 20 marca, a wczoraj był 19 marca, imieniny marszałka. Za dwie godziny jadę na wycieczkę szkolną do Sulejówka.

powrót <<<<