Mikołajki, Mikołaje, mikołajowanie…

Zamienie. Czwartek, 6 grudnia 2012, godzina 7.45.

Z luźnych rozmów w pokoju nauczycielskim :

- Pamiętacie jeszcze te emocje, kiedy w mikołajkowy ranek przecierało się ze zdumienia oczy, bo w skarpecie przy łóżku nie mieściły się drobiazgi od świętego Mikołaja?

- A jakże! Cieszyły nas słodycze, kolorowe kredki, a nawet miła maskotka z króliczego futerka.

- Jeszcze większą frajdą było czekanie na swój prezent na szkolnych mikołajkach. Co dostanę? Od kogo? A kto wylosował panią? Ależ to były ekscytacje!

I kiedy tak moi koledzy z pracy wspominali swoje dzieciństwo, z impetem otworzyły się drzwi i do pokoju zajrzał najprawdziwszy święty Mikołaj. W locie rzucił uprzejme " O, przepraszam! Tu nie ma grzecznych dzieci!" i gdzieś zniknął.

Tego ranka, święty w czerwonym stroju, jeszcze kilka razy przemknął przez szkolne korytarze. Podobno zaraz po ósmej widziały go przedszkolaki , potem na chwilę zerknął do pani Krysi w sekretariacie, następnie spytał pań w kuchni co dziś na obiad. I… zniknął, nie zostawiając prezentów!

A przecież byliśmy grzeczni!

Kiedy koło dziewiątej wszyscy byli przekonani, że Mikołaja najwyraźniej nie ma w szkole, nauczyciele postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i godnie zastąpić świętego. Trzeba było zorganizować prezenty . Nasze dzieci w końcu naprawdę cały rok były grzeczne, a przynajmniej bardzo się starały. Na szczęście okazało się, że w każdej z młodszych klas, rodzice wyczuli szóstym zmysłem całe to zamieszanie z Mikołajem i ratując sytuację , a także honor świętego, przygotowali prezenty dla dzieci. Nie można przecież dopuścić do nich choćby najmniejszej myśli o tym, że Mikołaja nie ma. Już na drugiej lekcji każdy dzierżył w rękach drobiazg, od którego na serduchu robiło się ciepło.

Uczniowie starszych klas patrzyli na podekscytowane maluchy z pewną wyższością i życiowym doświadczeniem dotyczącym sekretów Mikołaja, ale żaden z nich nie śmiał podzielić się ową sekretną wiedzą, dostępną tylko dla wtajemniczonych. Żeby nie rzucić na świętego z Miry choćby cienia podejrzeń, także oni - po uprzednim losowaniu - obdarowali się wzajemnie najróżniejszymi drobiazgami.

I wtedy nagle, ni stąd ni z owąd, nie zapowiedziawszy się nawet dzwoneczkami, do szkoły wszedł Mikołaj! Z koszem cukierków odwiedził każdą klasę, porozmawiał z dziećmi i podpytał o świąteczne marzenia. Radości nie było końca. Maluchy nie chciały wypuścić świętego, ale kiedy zdały sobie sprawę, ile pracy czeka go przed świętami, pozwoliły mu spokojnie odjechać.

I tak święty Mikołaj udowodnił, że istnieje. Przecież gdyby go nie było, nikt nie pamiętałby o mikołajkowych drobiazgach dla najbliższych. Dziękujemy Ci święty Mikołaju, że co rok przypominasz nam, żebyśmy sprawiali radość tym, których kochamy!

A.S

powrót <<<<<