Szkoła potrafi mnie jeszcze zaskakiwać

23 października 2012

Dzień był jak ze snu - nieco mglisty, cichy i podobny do innych październikowych dni. Jadąc do pracy minęłam jak co dzień, pochylone pod ciężarem plecaków postaci moich uczniów, rodziców przyprowadzających pociechy do przedszkola i czarnego kota, który nie wiadomo skąd pojawił się w wejściu do szkoły. Kot przeciągnął się leniwie, spojrzał jakby i on chciał przywitać mnie tak jak wszyscy radosnym " Dzień dobry".

Pierwsza lekcja minęła jak zwykle. Wszyscy odrobili pracę domową i ucieszyli się dobrymi wynikami ze sprawdzianu. Może było tylko spokojniej niż zwykle… A może moi trzecioklasiści już dorastają?… Coś zdecydowanie wisiało w powietrzu… Tak, zdecydowanie to była atmosfera, w której wyraźnie można wyczuć zbliżającą się niespodziankę… Długo nie trzeba było czekać!

O godzinie 10 razem z moją klasą zeszłam do sali gimnastycznej , która w ciągu kilku godzin, dzięki talentowi pani Anny Ignaczak, zamieniła się w Smerfową Wioskę. Drżąc niepokoju o bezpieczeństwo dzieci, zaczęłam rozglądać się, czy gdzieś w pobliżu nie czyha bezwzględny Gargamel. Dla odwagi zanuciliśmy sobie pod nosem melodię Papy Smerfa i zajęliśmy miejsca przygotowane dla gości.

Gospodarzami wtorkowej uroczystości byli pierwszoklasiści, którzy tego dnia mieli złożyć uroczyste ślubowanie. Wspierani i dopingowani przez licznie zebranych rodziców, niecierpliwie oczekiwali na rozpoczęcie akademii . Mamusie i tatusiowie z zapałem ściskali kciuki, za powodzenie swoich pociech i trzymali w gotowości aparaty fotograficzne, by schwytać ulotne chwile radosnego i beztroskiego dzieciństwa . Galę zaszczycili swoją obecnością pan Janusz Antoni Piechoski - wójt Gminy Mińsk Mazowiecki i pani Ewa Szaniawska dyrektor Zespołu Szkół im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Zamieniu. I choć wszyscy goście zajęli miejsca, to scena była wciąż pusta…

Nawet uroczyste wprowadzenie Sztandaru szkoły i słowa powitania skierowane przez prowadzącą uczennicę - Olę Kloch, nie wywołały na salę bohaterów dnia. Dopiero kiedy z głośników rozległy się dźwięki poloneza, wszyscy zebrani mieli okazję zobaczyć odświętnie ubranych, nieco spiętych, ale uśmiechniętych jak zawsze pierwszaków. Odliczając w myślach: raz, dwa, trzy - dali prawdziwy popis tańca, ani razu nie myląc kroku i nie psując żadnej ze skomplikowanych figur. Wielu maturzystów może mieć na studniówce problem, by dorównać kunsztowi zamienieckich tancerzy. Zebrani nie szczędzili braw i pochwał, co z pewnością dodało otuchy młodym piosenkarzom i aktorom, którzy w kolejnej części uroczystości bez tremy śpiewali o tym, że "biorą ślub ze szkołą" i recytowali wiersze deklarując gotowość pilnej nauki. Ich dziecięca autentyczność i świetne przygotowanie zasłużyły na szczery podziw gości i kolejną falę oklasków. Pierwszaki pięknie podziękowały ukłonem i zniknęły… Nikt z gości nie spodziewał się, że tak wspaniały występ był zaledwie wstępem do tego , co miało nastąpić…

To co wydarzyło się potem, było prawdziwym hitem. Wśród gości nie było nikogo, kto nie powitałby uśmiechem gromady niebieskich stworków, które z gwarem wbiegły na scenę. Nasze uzdolnione pierwszaki, za dotknięciem różdżki nieocenionej wychowawczyni pani Anny Szklanko, przeobraziły się w najprawdziwsze Smerfy. Któż tam nie występował? Był i Pracuś i Smerfetka i Papa Smerf. Wszyscy oni zgodnie doszli do przekonania, że pora na naukę w szkole i … zniknęli za kulisami.

Po chwili, odświętni, skupieni i poważni pierwszoklasiści, wystrojeni w szkolne birety pojawili się znowu. Zdawszy celująco egzamin uczniowski, poprosili o przyjęcie do szkolnej społeczności. Tu nastąpiła chwila, którą zapamiętają z pewnością do końca życia. Za panią Dyrektor powtórzyli tekst ślubowania i zostali pasowani na ucznia za pomocą ogromnego ołówka, który na ułamek sekundy spoczął na ramieniu każdego z nich. Wspomnienie będzie tym milsze, że towarzyszyć mu będą pamiątkowe dyplomy i upominki.

Zaskoczeniom tego dnia nie było końca. Kiedy zgasło, do sali wjechał robiąc niesamowite wrażenie, trzypiętrowy tort ozdobiony fajerwerkami. Bogato zastawiony słodyczami i owocami stół był dziełem rodziców, których zaangażowanie nie sposób przecenić.

Za rok z pewnością mnie czeka przygotowanie podobnej uroczystości. Poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko. Pani Ania Szklanko zgodnie z myślą, która kiedyś od niej usłyszałam - "Dzieci to taka skarbonka, do której trzeba bardzo wiele włożyć, żeby móc równie wiele wyjąć" - dała z siebie wszystko. Jednak mam podstawy, żeby wierzyć, że i mi uda się podjąć wyzwanie. Żywię też nadzieję, że będę mogła liczyć na przyjazną pomoc rodziców, którzy mają świadomość, że szkoła jest dla ich dzieci drugim domem, a nauczyciel przyjaznym przewodnikiem. Nie opuszcza mnie też przekonanie, że nie zawiodą koleżanki z pracy, bo takiej życzliwej atmosfery, jaka panuje w naszym pokoju nauczycielskim, życzę wszystkim szkołom.

I na koniec budująca konkluzja -po ponad dwudziestu latach pracy, niesamowite jest to, że szkoła ciągle potrafi mnie pozytywnie zaskakiwać, dawać radość, zarażać do nowych działań. Że nawet mglisty październikowy dzień, może stać się prawdziwym świętem - nie tylko dla pasowanych siedmiolatków - ale także dla "starych" nauczycieli.

Cieszę się więc, że jutro rano znowu powita mnie w drzwiach szkoły szczere "Dzień dobry". Z przyjemnością na nie odpowiem i z nowym zapałem pobiegnę na lekcje.

A.S.

powrót <<<<<